Zeszły z nas emocje i w końcu możemy podzielić się wrażeniami. Zanim przejdziemy do relacji Naszych zawodników pragniemy przybliżyć wam trasę zmagań, jak i warunki panujące na poszczególnych dystansach. Sam szlak został wytyczony po ulicach miasta Mińsk Mazowiecki, w większości po drogach asfaltowych bez cienia i tylko krótki odcinek wiedzie przez chłodny park z wysokim zadrzewieniem. Profil trasy jest lekko zwodniczy dla ludzi spoza miasta, ponieważ w myśl zasady, że na “Mazowszu jest wszędzie płasko” można byłoby się spodziewać łatwej trasy. Niestety start rusza z parku, a sam park jest położony wzdłuż rzeki która to jest najniższym punktem w mieście. Czyli przez bite 2 km kierując się na zachód miasta wspinamy się ciągle pod górkę żeby po 1,5 kilometrowym odcinku w miarę płaskiej trasy z lekkim spadkiem, stanąć oko w oko z długim, o dużym nachyleniu podbiegiem, a to wszystko w pełnym słońcu w przypadku Mazowieckiej Piątki zaczynającej się̨ o godzinie 10 (z w miarę niska temperatura), zaś 15-ki w samo południe. Zwyczajowa temperatura wg. wskazań́ urządzeń́ pomiarowych na trasie oscyluje w granicach 28-32 stopni Celsjusza i dla samej “piątki” kończy się po przebiegnięciu jednej pętli, zaś dla “piętnastki” pętlę tę powtarza się trzykrotnie! Zacznijmy o biegu na 15 km, gdzie każdy z zawodników obszernie opisał swoje odczucia.

 

 

Lidia Kopeć czas: 1:19:24, msc. OPEN 173, 2MMM, 6/K30, 21K/70

 

Mazowiecka 15 to pierwsze zawody od jakiegoś czasu podczas których nie udało mi się zrealizować założeń biegowych. To był mój debiut w mazowieckiej 15 jak i poważniejszy debiut w barwach klubu. I sama sobie tłumaczę dlaczego tak się stało. Dwa tygodnie przed startem dopadło mnie uporczywe przeziębienie, które odpuściło dopiero kilka dni przed zawodami. Ponadto powrót do pracy na pół etatu po macierzyńskim spowodował, że mam uszczuplony czas na treningi. W dniu biegu moje maleństwo stwierdziło, że godzina 5 jest odpowiednią porą, aby się obudzić. Tak więc niewyspana stanęłam na stracie. Pogoda była cudowna, świeciło słonce, temperatura przekraczała 25 stopni… Jednak jak dla mnie to nie pogoda na zawody. Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że upał podczas biegu mi nie służy. Bieganie po pętli nie jest moim ulubionym sposobem na pokonywanie trasy i żałuję że trasa w całości nie prowadzi po naszym pięknym mieście. Pierwsze okrążenie było całkiem spoko, po drugim również miałam szansę na realizację swoich założeń ale trzecie okrążenie zaprzepaściło wszystko. Po 11km nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i nie chciały współpracować z głową. Tak więc na metę wpadłam z czasem 1:19:24, a liczyłam na czas w okolicach 1:15. Na mecie byłam 21 kobieta na 70 i 2 mieszkanka Mińska co dało mi podium w klasyfikacji Mistrzostw Mińska Mazowieckiego. Puchar i podium cieszy, ale wiem że w danej kategorii konkurencji za bardzo nie było. Cały czas czuje niedosyt i obiecuję sobie sama poprawę wyniku za rok. Bieg polecam wszystkim którzy chcą się trochę opalić. Organizacja ok, jedyne co bym zmieniła to trasę biegu, jak już wspomniałam zamiast pętli cała trasa mogłaby biec przez Mińsk.

 

Tyminski Pawel czas: 55:28, msc.OPEN 14, 1 MMM, 5/M30, 14M/243.

 

Założeniem na bieg było utrzymanie równego tempa w granicach 3:36-3:40, czyli bieg na 54-55 min. Jaka była trasa każdy wie, a warunki pogodowe iście afrykańskie. Jeżeli o mnie chodzi to jestem raczej Europejczykiem i nie biegam dobrze w takim środowisku. Samopoczucie w dniu biegu określiłbym, że było w normie, choć nie do końca byłem przekonany czy bieganie w takiej temperaturze to dobry pomysł. Sam bieg przebiegł spokojnie. Pierwsze 5 km poszło zgodnie z planem, starałem się trzymać grupy, która się utworzyła. Na drugiej piątce grupa się rozerwała, ja zostałem gdzieś w jej środku i tak trzymałem do mety. Wynik sporo poniżej życiówki, ale w tych warunkach pogodowych i w obecnej dyspozycji na więcej chyba mnie nie było stać. Organizacja biegu OK. Choć nie do końca trafionym pomysłem jest bieganie 15-nastki w samo południe. Tradycja jest podtrzymywana od lat i tradycyjnie temperatura daje się we znaki. Bieg uważam za godny polecenia.

 

Sebastian Węgliński czas: 1:02:55, msc. OPEN 53, 4 MMM, 16/M30, 43M/243

 

Założeniem biegowym był czas 1:02:30 czyli tempo 4:10 na km. Jako mińszczanie wiemy jak wygląda trasa w naszym mieście, ja osobiście nie lubię kółek [powtórzonych pętli trasy], ale dla samej publiczności miła. Warunki na trasie były delikatnie nazywając afrykańskie. Było gorąco, głowa się gotowała, a krew burzyła. Na szczęście były punkty z wodą oraz nieoceniona pomoc Pawła Romana z KS Barakuda, który podał kilka razy wodę. Samopoczucie rewelacyjne. Przed Mazowiecką Piętnastką, pobiegłem z żonką 5 km. Trochę nie dogadaliśmy się co do czasu na mecie i za mocno ją pociągnąłem 🙂 Ale jakoś dobiegła (co prawda potem mi naciosała kołków na głowie za to), ja zaś zrobiłem dobrą rozgrzewkę. Bieg ogólnie w porządku. Pomogły punkty z wodą i kurtyny wodne (duży plus dla organizatora!). Ostatnie 5 km biegłem już tylko głową, a ostatni kilometr ostatkiem sił tempem 3:32 (nie wiem jakim cudem). Nawet przez chwilę nie zauważyłem syna, który chciał ze mną wbiec na metę. Ale mały głośno krzyczy (po mamusi) to szybko się ogarnąłem. Jestem zadowolony z wybieganego czasu, ponieważ był to mój debiut na tym dystansie i będzie co poprawiać w następnych latach. Pracuję cały czas nad sobą̨, ale mój cel to nie tylko bieganie. W sierpniu robię pełnego ironmana. Organizatorzy spisali się w tym roku bardzo dobrze: jest piękny medal, odbiór pakietów bardzo sprawny i już można było to zrobić w piątek (super!), posiłek po biegu smaczny. Byłem 4 w klasyfikacji MMM [Mistrzostwa Mińska Mazowieckiego], nagroda bardzo zaskakująca na plus oczywiście i puchar. Może z uwag to przy takich upałach za mało wody. Bieg polecam, bo na własnym podwórku.

 

Mirosław Sujak czas: 1:06:18, msc. OPEN 73, 8 MMM, 7/M50, 62M/243

 

Udział w Mazowieckiej Piętnastce jest już na stałe w moim kalendarzu biegowym od 16 lat. Z uwagi na mój najważniejszy tegoroczny start „Bieg Rzeźnika HC” w dniu 1 czerwca 2018 r. w m. Cisna, Mazowiecka Piętnastka stała się niejako kolejnym akcentem treningowym. Z takim też nastawieniem stanąłem na linii startu. Sobotnia uroczystość rodzinna poprzedzająca dzień biegu, również nie pomogła w przygotowaniach czy odpoczynku. Przed biegiem cenne wskazówki otrzymane od klubowego kolegi Pawła Tymińskiego oraz wymiana zdań dot. tematów treningowych oraz warunków jakie panują̨ na trasie biegu z Rafałem Kłosińskim, który właśnie ukończył Mazowiecką Piątkę i przygotowywał się do 15 km. Zakładałem start bardzo ostrożnie i kontrolę mojego tętna. W przypadku jego podwyższonych parametrów rozważałem ze względu na w/w oraz pogodę która towarzyszyła zawodnikom podczas piętnastki zakończenie biegu po pierwszych 5 km. Trasa mińskiej piętnastki bardzo dobrze oznaczona z jednym niewielkim podbiegiem na ul. Jasnej z dwoma punktami nawadniania oraz 2 kurtynami wodnymi przygotowana perfekcyjnie. Na trasie biegu doping dla zawodników przygotowany przez lokalne grupy szkolne oraz grupy biegaczy dodatkowo dawały mocnego „kopa” motywującego do dalszej walki na trasie. Już po pierwszych 5 km widząc mocny doping w parku grupy Piotra Podstawki z koleżankami i kolegami czy Marzeny Czyżkowskiej z dziewczynami, którzy ukończyli wcześniejszą Mazowiecką Piątkę i pozostali na trasie motywując nas bardzo w czasie biegu. Gdzieś uciekła mi myśl o zakończeniu biegu po pierwszych 5 km. Od 6 km z ostrożnego biegu przeszedłem już do parametrów startowych co pokazywały czasy kolejnych pokonywanych km: 4:08, 4:20, 4:24, 4:24 i ostatni 15 km – 3:57 ! Jako, że bardzo lubię biegać w upalne dni to również w niedzielę czułem się w tej temperaturze jak przysłowiowa „ryba w wodzie”. Czas biegu może nie rewelacyjny 1:06:18 lecz tak jak pisałem to ostatni mocny akcent przed piątkowym Biegiem Rzeźnika i z tego jestem zadowolony. Mazowiecka Piętnastka to już bieg z długoletnią tradycją od 23 lat organizowana przez Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, który jest wspierany Stowarzyszeniami Sportowymi i licznym gronem Sponsorów. Po raz 23 było już wg mnie perfekcyjnie tzn. szybka trasa biegu, mocna stawka zawodników, osoby zaproszone (Lidia Chojecka), grupa cheerleaderek, możliwość́ odbioru pakietów startowych od piątku do niedzieli, przebieralnie itd. Cieszę się z sukcesów indywidualnych naszych klubowych koleżanek i kolegów, ich rekordów życiowych oraz pięknego sukcesu drużyny odniesionego na dystansie 5 km.

 

Michał Michalak czas: 1:10:56, msc. OPEN 108, 14 MMM, 20/M40, 93M/243

 

W związku z przebytą kontuzją i nie całkowicie wyleczoną, plan ogólny był taki aby ukończyć bieg. Trasa jak to wszyscy wiemy, wiedzie po nawierzchni asfaltowej, uliczkami osiedlowymi. Pogoda jak przystało na Mazowiecką Piętnastkę̨: upał! Pomimo obaw co do pogody i niepełnej dyspozycji (kontuzja), pierwsze okrążenie pokonałem w tempie 4:25 – 4:45, drugie w podobnym tempie ale na około 30 metrów przed metą zostałem zdublowany przez zwycięzcę̨ Mazowieckiej Piętnastki, na trzecim kółku utrzymywałem stałe tempo, które pozwoliło mi przekroczyć linię mety z czasem 1:10:56 co uwazżam za bardzo dobry wynik. Co do organizacji biegu nie mam zastrzeżeń, jedynie co mnie zdziwiło to wcześniejsze zakończenie losowań nagród, pomimo że spora grupa osób czekała przed sceną. Uważam że bieg został zorganizowany na wysokim poziomie organizacyjnym.

 

 

 

Mikołaj Nalazek czas: 1:13:13, msc. OPEN 124, 20/M20, 107M/243

 

W sumie nie wiem, co ja chciałem ale patrząc na moje wyniki w tym roku, to chodziło mi po głowie, żeby spróbować pobiec w średnim tempie 4:10. Trasa nie odbiegała od tego, do czego mogliśmy się przyzwyczaić w poprzednich latach. Mi w niczym nie przeszkadzała, a nawet powiedziałbym, że była przyjemna. Fakt, praktycznie nie da się ukryć przed słońcem, które zawsze piecze, a asfalt jeszcze mu pomaga. Warunki pogodowe też jak zwykle czyli fatalne. Ostatni weekend maja, południe, bieganie? Tego nie da się a przynajmniej nie powinno się łączyć. Samopoczucie było dobre, raczej nie odbiegało od normy, zaś sam mój bieg mogę̨ określić tylko jednym słowem: porażka. Najchętniej nie wracałbym już do tego. Tuż po wystartowaniu pojawiły się pierwsze sygnały, że w niedzielę raczej nie będzie szybko biegane. Pierwsze myśli o zejściu z trasy pojawiły się na pierwszej pętli, choć Mazowiecką Piątek̨ jeszcze przebiegłem w zakładanym tempie. Po szóstym kilometrze odpuściłem i do mety już tylko i wyłącznie dreptałem. Trzecie okrążenie to istne czołganie się- tempo tylko trochę poniżej 6 min/km. Normalnie to ja robię̨ rozgrzewki w szybszym tempie!!! Praktycznie nie korzystałem z niczego, co zapewnia organizator. Plus za wodę̨ przed startem. Ilość wody po trasie była wystarczająca. W tym roku dla zawodników pojawiła się możliwość zakupu pakietu bez koszulki. To duży plus. Czy poleciłbym ten bieg? Tak. To zdecydowanie przygoda Ale tylko i wyłącznie, gdy ktoś ma końskie zdrowie i zrobi to tylko raz. Biegać n-ty raz 15km w takim ukropie to naprawdę nie jest żadna przyjemność. Gdybym nie był z Mińska to nigdy więc bym się na niego nie zapisał.

 

Kamil Ołdak czas: 1:16:39, msc. OPEN 152, 17 MMM, 41/M30, 134M/243

 

Chciałem przebiec 15km w czasie poniżej 1.20, co mi się generalnie udało. Przez ostatni rok biegałem sporadycznie skupiając się głównie na rozwijaniu mojej szkółki rolkowo – łyżwiarskiej i nie miałem czasu. Hokeiści ogólnie z założenia ważą więcej niż biegacze zatem zdawałem sobie sprawę że moja waga 94kg nie pozwoli mi na uzyskanie super czasu. Jednak udało mi się w przebiec w niecałą 1h17 min te 15 km. Trasa była płaska z kilkoma niewielkimi podbiegami. Droga asfaltowa, czasami kostka. Nie lubię biegać po twardej nawierzchni – przez swoją wagę. Wolę zdecydowanie trasy leśne. Jednak biegło mi się dobrze – i zdecydowanie lepiej pod górkę Jednak te długie niekończące się proste dobijały mnie psychicznie „Kiedy się skończy ta prosta?”. Warunki pogodowa – upał 30 stopni. Miałem biec bez czapki ale żona kazała mi ją założyć – i chwała jej za to. Pogoda była tragiczna, piłem wodę na każdym punkcie (nawet dwa kubki) ale i tak miałem wrażenie że nie dobiegnę do mety z powodu odwodnienia. Na 3 okrążeniu złapałem się na tym, że zacząłem gadać do siebie – ocknąłem się i udało mi się dobiec. Ale pogoda nie pomagała tego dnia. Bieganie w samo południe to nie mój klimat, wolę biegać bardzo rano lub późnym wieczorem. Zdecydowanie mnie ta pogoda spowalniała. Samopoczucie miałem bardzo dobre. Wyspałem się, zjadłem dobre śniadanie. Miałem nowe buty do biegania – czego chcieć więcej. Tak jak pisałem powyżej pogoda mnie dobiła, odwodniłem się ale udało mi się przetrwać. Z założenia przebiegłem go szybciej niż zakładałem dlatego jestem zadowolony. Pierwszy raz pobiegłem według swoich założeń. 5 km – spokojnie zwiększając następnie prędkość. Jestem zadowolony chociaż mogłem uzyskać lepszy czas, chociaż myślę że w tej pogodzie byłoby to bardzo trudne. Przede wszystkim cieszę się że nie nabawiłem się żadnych urazów. Organizacja biegu bardzo dobra. Super pomysł z możliwością odebrania pakietów kilka dni przed dniem startu. Koszulka bardzo dobrej jakości. Medal bardzo ładny. Z zaplecza sanitarnego nie korzystałem. Punkty nawodnieniowe i kurtyny wodne zbawienne. Trasa zabezpieczona wzorowo. Też miałem w ty swój udział ponieważ 4 osoby z mojej szkółki zabezpieczało część trasy. Polecam ten bieg. Jest zawsze przygotowany na bardzo wysokim poziomie. Mieszkam w Mińsku i to jest wręcz obowiązkiem żeby tutaj startować. Polecam go każdemu.

 

Zbigniew Lamparski DNF

 

Jestem zażenowany. Po pierwsze to jestem zły na siebie. Po co karta mińszczanina? Ja nie wyrobiłem. W biurze powiedzieli mi, że nie będę̨ klasyfikowany. Podcięło mi to skrzydła i odechciało mi się startować́ bo nic bym nie wygrał w klasyfikacji MMM. Jeśli chodzi o samą dyspozycję czułem się słabo, choć pogoda dla każdego jest taka sama. Przez ostatnie dni mało spałem i dużo pracowałem.

Opr. Ł. Cz.

 

Jak, to nasza polska mentalność, przed samą imprezą nie obeszło się bez krytyki. Ale może pomińmy tę kwestię, nie każdemu da się dogodzić, a my powinniśmy uderzyć się w pierś. Wielki pokłon w stronę MOSiRU za uwzględnienie naszych postulatów. Wcześniejszy odbiór pakietów był strzałem w 10! Kontrola antydopingowa prowadziła zdrową rywalizację i sportową czystą walkę. Organizacyjnie była to najlepsza edycja.

Opracowanie Łukasza w pełni wyczerpuje opis warunków biegu, zawodnicy zasypani gradem pytań bardzo się otworzyli w swych wypowiedziach. Ale nie powstał żaden elaborat, tylko pełen inwencji, nieszablonowy opis. Ja z kolei już tylko po krótce napomknę, co działo się na trasie szybkiej 5, bo wyjdzie nam z tego jakaś znienawidzona lektura szkolna.

Zacznijmy od Pań startujących na dystansie 5 km.

 

Elwira Łoza niedługo będzie obchodziła rocznicę narodzin swojej drugiej pociechy – Neli. Bardzo szybko wróciła na ścieżkę biegową i obecnie jej forma jest znakomita. Fantastycznie prezentuje się w Czelendżu, ale dopiero Mazowiecka pokazała, jak wysoką formę reprezentuje. JAK ONA TO DO DIASKA ROBI? Nabiegała znakomity wynik 22:25, co dało jej 1 miejsce w kategorii MMM, 2 miejsce w K30. Jej start przyczynił się do uzyskania pierwszego miejsca w klasyfikacji drużynowej na tym dystansie. Na podium stawała trzykrotnie.

 

Kolejną Dreptaczką na mecie byłam ja, Ola Wicik-Kowalczyk, dokonałam już niejako powrotu do formy. Start w biegu przypadał dokładnie po 4 miesiącach i 1 dniu po porodzie. Dla mnie, jako osoby sentymentalnej było to wręcz symboliczne. Kilometraż mnie nie przerażał, bo od lutego swoje już wybiegałam; pogoda była dla mnie czynnikiem nie do pokonania. Nie udało mi się złamać 23 minut na czym mi bardzo zależało, które i tak jest dalekie od rekordu życiowego; jednakże gorycz osłodził piękny puchar za wybieganie drugiego miejsca wśród Mińszczanek, oraz 5 miejsce w K30, a także moja mała Życiówka, która nieumiejętnie i nieświadomie dopingowała mnie na trasie. Na podium Elwira mnie zagadała: wyrodne matki poszły biegać zamiast się dziećmi zajmować i obiad gotować. Jak tu się z nią nie zgodzić?! Złe matki są najlepsze.

 

Na starcie zjawiła się długo niewidziana Jola Bartnik. Patrząc na nią odnosiło się wrażenie, że akurat jej upał nie dawał w kość, uśmiechnięta, radosna. Pobiegła 5 w czasie 25:30, była 7 w kategorii K40. Mimo jakiś przerw w treningach oraz dalekiemu od regularności bieganiu, utrzymuje stały poziom.

 

Następną reprezentantką klubu była Joanna Borowska która jak już wiecie nie dogadawszy się z małżonkiem odnośnie planowanego czasu, przez pierwsze dwa kilometry pędziła na złamanie 25 minut. Ostatecznie nie poszło źle, ale czas to 26 min 24 sekundy. Była 8 w kategorii MMM. Jej Sebastian był jej osobistym pacemakerem i biegł w 26:23.

 

W czasie 28:40 dystans pokonała Margaret Kretowicz . Dla niej był to bieg na zaliczenie, czuje jeszcze zmasakrowanie organizmu po połówce w Białymstoku. Mimo to zdecydowała się na mocny finisz, i jak się okazało to ten właśnie ostatni kilometr wyszedł jej najszybciej.

 

Za Gosią na metę wpadła Katarzyna Truszczyńska która w tym dniu rekreacyjnie pobiegła z siostrą.

 

Na bieg z wózkiem zdecydowała się Ewa Szymańska-Kopcińska, razem ze swą Laurą wykręciła czas 31:24. Po biegu uskarżała się na spięcia w okolicy barkowej, śmiała się, że musi popracować nad techniką prowadzenia wózka w biegu.

 

Ostatnią naszą zawodniczką, która z biegu na bieg nam się rozkręca jest Alicja Wieczorek. Ala przebiegła dystans w 32:42.

 

A nasi faceci? Piotr Podstawka okazał się być najszybszym w tym dniu Dreptakiem na dystansie 5 km. Jeszcze tego samego dnia zagadany o odczucia na biegu nie za dużo był w stanie powiedzieć, tak skupiony był na samym biegu. Spokojny początek, cały czas wiózł się na czyichś plecach, dopiero na ostatnim kilometrze przycisnął, tak, że wykręcił go najszybciej. Sama pogoda aż tak bardzo mu nie przeszkadzała. Jak wspominałam był spokojny, skoncentrowany, nie kontrolował tempa. Po prostu biegł. Wyniki nadal odległy od ambitnych planów, ale one już w zasięgu ręki. Piotr był 9 w klasyfikacji open, 2/M30, czas 16:29.

 

Paweł Czyżkowski pokazał nam się ze swej dobrej strony, ten złośliwiec jest szalenie ambitny, wymagający i darzy wielkim uczuciem ściganie; na biegu pokazał ile ono dla niego znaczy. Dzień wcześniej w nocy startował w Iławie, gdzie pękła magiczna 16 na 5000 metrów. 3 h snu i myk na start w Mińsku. Normalne to to nie było… ale i on chyba taki też nie jest. Już po pierwszym km wiedział, że nie powtórzy sukcesu z Iławy, miał ciężkie nogi więc pobiegł na tyle na ile mógł, a mało to wcale nie było. A w kolejnych miesiącach nie będzie też próżnował, poprzeczkę zawiesił bardzo wysoko. Czas 16:43, 3/M30, 3MMM.

 

Mariusz Piotrowski trochę rozczarowany poprzednimi startami nie nastawiał się na walkę, chciał wspomóc drużynę robiąc przyzwoity trening. Zarzeka się, że teraz w lato będzie się bawił bieganiem, a dopiero jesienią obiecuje ogień i nowe życiówki. Dobrze, że w Internecie nic nie ginie, to będziemy mieli punkt zaczepienia, aby go zwyczajnie mobilizować. Na Mazowiecką jako jednostkę treningową wybrał bieg ciągły, taki bez spiny, jego między czasy: 3.38, 3.39, 3.37, 3.38, 3.15. Co by nie mówić tłum kibiców poniósł, i ostatni kilometr wyszedł znacznie szybciej. Ostatecznie czas 17:48, 6/M30, 4MMM.

 

Adrian Bartnicki nasz młody gniewny, jak zwykle do końca nie spełnił swoich oczekiwań, jednak grymas i cień zadowolenia mimo wszystko zagościł na jego twarzy. Czas 18:26 pozwolił mu na triumf w kategorii M16.

 

Radosław Truszczyński na biegu pojawił się nieodłącznie ze swoimi dziewczynami, ot taka sportowa rodzinka. Jak każdego upał go spowolnił, też już wypatruje jesieni. Czas uzyskany 19:30, 15/M30.

 

Po Radku na mecie zjawił się Łukasz Czerwiński. Siedząc w cieniu przy fontannie tuż przed dekoracjami obgadywaliśmy imprezę. Łukasz narzekał wtedy na panujący skwar, a także na podbieg przy ul. Jasnej. Później dodał także, że w miejscu startu pojawiła się wąska gardziel, która powodowała opóźnienie rozpędzania. Ogólnie w tym miejscu oszukam, bo nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze czyta, Łukasz zachwycony był zapleczem dla dzieci, dmuchane zamki robiły robotę. A tu z kolei będę szczera: Łukasz prócz szybkiego biegania piątki w czasie 20:46 ze swoją relacją odwalił kawał dobrej roboty, zebrać materiał, podsumować go to nie takie pitu pitu.

 

A w zasadzie po nim zjawił się Karol Smutek z czasem 20:56. Przed startem wyczaiłam go wśród tłumu, że towarzyszyła mu Żona oraz mały Witek. Który w zasadzie taki mały to już nie jest. Z takimi kibicami to Karol może spokojnie biegać przy temperaturze +40.

Nieco jeszcze namaszczony imprezą Andrzej Milewski zaskoczył, że mimo lekkiej niedyspozycji i tak potrafi pocisnąć. A pocisnął w 21:53 minuty!

 

Za nim był Mirosław Solecki Vel Szymański, który jeszcze dzień przed Mazowiecką śmigał sobie błogo na hulajnodze. Na linii startu uśmiechnięty, radosny, zapytany co tam planuje wybiegać, śmiał się, że leci po prostu w trupa. Mirek powoli wraca do regularnego biegania, jak na taka przerwę czas jaki wybiegał jest po prostu spoko – 22:04.

 

Edward Dąbek w tym dniu zarażał optymizmem, temu facetowi chyba nic nie jest w stanie zepsuć nastroju. Ani upał, ani podbiegi. Biegnie i się cieszy. Po przebiegnięciu dystansu w 27:32 kibicował biegaczom z 15.

 

Za nim zjawił się Janusz Wieczorek, zapytany jak było, odpowiedział rzeczowo – GORĄCO. Janusz chciał jedynie przebiec, zaliczyć bieg, udało mu się to w 27 minut i 37 sekund.

 

Gratulujemy, i sobie, i Wam, który wytrwaliście z nami do końca.

Opr. Olko

 

 

Zdjęcia:

MKB Dreptak,

www.zmierzymyczas.pl

 

 

 

Zdjęcia:
MKB Dreptak,
www.zmierzymyczas.pl

 

 

 

 

 

Logo_footer   
     © 2015-2022 MKB Dreptak | wsparcie, aktualizacja: boria.pl

Nasz profil na:           Szukaj w serwisie:   



Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych wszelkie prawa do fotografii oraz tekstów zamieszczonych na tej stronie są własnością jej autora. Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez zgody autora jest zabronione.