Piękne Słońce. Żadnej chmurki na niebie. Nic, tylko grillować i popijać chłodne piwko w cieniu. Tak pewnie myślała duża większość społeczeństwa w ten cudowny niedzielny poranek. Jednak nie dwoje Dreptaków. Doris i Rafi, bo o nich mowa, mieli w tym piknikowym czasie, podobnie, jak 4000 zawodników, uciekać przed ryczącą maszyną prowadzoną przez Wielkiego Mistrza Adama Małysza. Zapowiadała się niesamowita walka z pogodą, tłumem, ruchomą metą i wreszcie swoimi słabościami.

Punktualnie o 13 w samo południe lawina ruszyła. Ze śpiewem na ustach, z wielkim entuzjazmem i rozgrzanymi od słońca ciałami fala zaczęła się wylewać na ulice Poznania. I raczej nie była to bryza morska, a raczej ciężki walec sunący po rozpalonym asfalcie. Wśród tej bitumicznej masy poruszali się również Ci, dla których zorganizowano ten bieg, czyli wojownicy na wózkach. Zaiste pięknisty to był widok, gdy biegacze na zmianę pchali wózki zmęczonych zawodników. Doris i Rafi również przyłączyli się do tego niecnego, nieregulaminowego procederu, chociaż oboje biegli już swoim tempem i nie widzieli się nawzajem.

Jednak oglądali ich kibice, których setki, a nawet tysiące biło brawo i zachęcało do wysiłku przy całej trasie. Dreptaki nie liczyli przybijanych piątek, z których najbardziej cieszyły się dzieci. Nawet piękne policjantki i policjanci z chęcią oddawali biegaczom uściski mocy.

To wszystko sprawiało, że mimo potwornego, jak dla runnerów upału, poruszali się żwawo i z wielką pozytywną energią. Dodatkową motywację stanowił czający się za plecami niczym jaguar gotowy do skoku, Adam Małysz w swojej Infinitowej toczącej się mecie.

Pierwsze ofiary Małyszowozu już padły, ale Doris i Rafi trzymali się dzielnie. Przed startem pozytywny zastrzyk energii dostali od kapitana drużyny Wings for Fun – Pauliny Holtz, do której zapisali się przed startem.

Po kilkunastu kilometrach wybiegli z Poznania i skończył się potworny skwar, ale trasa biegu zaczęła się delikatnie piąć w górę, a na dodatek uaktywnił się czołowy wmordewind, który skutecznie osłabiał zapał wielu zawodników.

A Małysz Pogromca czaił się już za plecami uciekinierów. Pierwszą Dreptakową ofiarą została Doris, która po 17,52 km została rozjechana i niczym mokra plama wróciła z Pauliną Holtz na start, gdzie odebrała upragniony medal i nawiązała niespodziewaną znajomość z naszą Klanową biegaczką. To rozpłaszczenie na masce pozwoliło zająć świetne 149 miejsce na ponad 1500 startujących przedstawicielek płci pięknej.

Drugi Dreptak leciał ciut dalej. Nawet podłożony specjalnie przez kumpli Małysza banan na pit stopie nie był w stanie go powstrzymać. Zrobił szpagat i pofrunął dalej. Tyle, że lotem koszącym i pikującym. Widział już znacznik z napisem 29 km, który powiewał niczym płachta na byka podczas corridy, gdy podstępem kawalkada Orła z Wisły zbliżyła się na długość wycieraczki samochodowej. Ostatnim wysiłkiem zerwał się do szaleńczej szarży, przekroczył 29 km, ale okazało się, że gość, który ustawiał kilometry na trasie, miał poprzedniego dnia wesele brata i źle poobliczał odległości. Oficjalny pomiar wskazał 28,83 km, co po zmieceniu Rafiego wycieraczkami z przedniej szyby Małyszomonstera, przełożyło się na 181 miejsce open.

Powrót na start autobusem komunikacji poznańskiej okazał się gorszy niż ucieczka ze startu, gdyż bujało tak, że Rafi niemalże zwrócił wszystkie banany zjedzone na pit stopach. Na szczęście cała akcja skończyła się dobrze i w cudownistym nastroju z żołądkiem pod gardłem, w asyście Teampartnerki Doris, odebrał wymarzony już na 20 km medal.

Puenta tej Super Przygody mogła być tylko jedna. Za rok wracamy i dalej, dalej jeszcze uciekamy.

 

Logo_footer   
     © 2015-2022 MKB Dreptak | wsparcie, aktualizacja: boria.pl

Nasz profil na:           Szukaj w serwisie:   



Zgodnie z przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych wszelkie prawa do fotografii oraz tekstów zamieszczonych na tej stronie są własnością jej autora. Kopiowanie i rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie bez zgody autora jest zabronione.