Wings for Life World Run to najbardziej niezwykła i chyba największa impreza biegowa na świecie. W 12 miastach na całym świecie dokładnie o tej samej godzinie dziesiątki tysięcy biegaczy wyruszają na trasę. Każdy z nich ukończy ten bieg. Nie ma bowiem możliwości, by nie dotrzeć do mety – nawet gdy się zatrzymają, w końcu to meta przyjedzie do nich. W Polsce ruchomą metą kieruje Adam Małysz.
Dzięki temu spośród wszystkich biegaczy wyłaniają się światowi zwycięzcy – kobieta i mężczyzna, którym uda się najdłużej „uciekać” przed goniącą ich metą. Bieg skierowany jest absolutnie do wszystkich, którzy chcą wspomóc działania organizacji zbierającej fundusze na badania nad rdzeniem kręgowym. 100% wpłat z rejestracji zawodników kierowanych jest właśnie na ten cel. Wspólna idea jednoczy pełen przekrój uczestników: od laików, przez amatorów biegania, po profesjonalnych zawodników.
W tym globalnym biegu nie zabrakło też Dreptakowych uczestników. Barwy klubu reprezentowali Łukasz Czerwiński (Poznań) oraz Radosław Truszczyński, który wybrał się do Wiednia.
Radek Truszczyński: W Wiedniu na starcie zjawiło się 13 500 ludzi. Pogoda była iście słoneczna, grzało niemożliwie. Trasa cała przebiegała po Wiedniu, atmosfera była super. W biegu można było zrealizować kilka celi, zwiedzanie miasta, pomoc potrzebującym oraz nutkę rywalizacji. Radkowi udało się nabiegać w tej ciężkiej do biegania pogodzie 24,92 km. Według wyników oficjalnych 969 miejsce open i 24,9 km.
Łukasz Czerwiński: Założenia były realnie w zasięgu ręki. Przebiegłem już parę dystansów 50 kilometrowych w biegach na orientację, więc zaplanowane 30 km też dam radę przebiec. W swoich planach nie do końca uwzględniłem wszystkie czynniki mające wpływ na bieg. A mianowicie wysoka temperatura w momencie startu. Dzień wcześniej sprawdzałem pogodę, a z prognozy wynikało że będzie coś koło 18 stopni. Gdzieś z tyłu głowy, jakaś mglista idea zmusiła mnie do spakowania przed samym wyjazdem do Poznania plecaka biegowego z bukłakiem, ale podobna jej idea (przed wyjściem z hotelu) zapewniła mnie, że nie będzie mi potrzebny. Sam bieg rozpoczynał się o godzinie 13, ale organizatorzy dla “lansu” ponaglali biegaczy żeby ustawiali się w boksach już od 12. Czyli cała godzina stania i smażenia się na betonowym placu. Gdy ruszyliśmy założenie było jedno, utrzymać tempo 4:45 i w miarę potrzeby i możliwości zwiększać prędkość. Pierwszymi pośrednimi problemami okazali się sami uczestnicy, którzy mimo braków kondycyjnych pozapisywali się do 1-2 strefy i po paru kilometrach omdlewali, robiąc przy tym zator. Tak więc moje pierwsze 6 km biegłem stale kogoś wymijając, raz mocno przyspieszając innym razem prawie stając i to wszystko w centrum miasta prawie bez cienia. Po 10 km zrobiło się luźniej, lecz ja już mocno odczuwałem gorąco. Każda kurtyna wodna jaką udało mi się wypatrzyć była moja. Fajnie jest tak się “odświeżyć” w trakcie biegu, ale jest to efekt krótkotrwały. Sama trasa mocno pagórkowata, przez cały mój dystans wiodąca po drogach asfaltowych, w dużym stopniu pozbawiona cienia. Po 15 km zacząłem żałować, że jednak zostawiłem plecak, bo mimo tego, że wodopoje były co 5 km miałem straszne suchoty w ustach i te parę łyków nie wystarczały mi na zaspokojenie pragnienia, a ja niestety zacząłem mieć pierwsze objawy odwodnienia, czyli zawroty głowy i skurcze mięśni. Był to także odcinek, który zrobił jeden z większych przesiewów wśród zawodników, a mianowicie seria zbiegów i podbiegów o różnicach sięgających 50 m. Mimo braku sił, konsekwentnie udało mi się ten etap pokonać bez przystawania, ale górce na 19 km (o wysokości ponad 20m) juz nie dalem rady. Napotkałem ścianę. Tuż przed szczytem przeszedłem do marszu i zrobiłem sobie trzy minutową przerwę. Za górką okazało się, że był wodopój z izotonikiem o kolorze “soku z gumijagód”, który podziałał na mnie mobilizująco i poczułem nagły przypływ mocy. Przyspieszyłem, ale udało mi się przebiec tylko niecałe 3 km, po czym Małysz jako kierowca mety zakończył moje cierpienia. Ostatecznie pokonałem dystans 21, 90 km, zajmując 1424 miejsce w polskim rankingu (7388 uczestników) i 7097 miejsce w rankingu światowym (ponad 75 tyś. biegaczy).