A miało być tak pięknie…Było pospolite ruszenie, szybka mobilizacja, kontrpropozycja dla wszelakich uberów. Mieliśmy mieć wspólny pociąg. Ale łoś pokrzyżował nasze niecne plany. I nie udaliśmy się we wspólną podróż Kolejami Mazowieckimi. Tylko na prędce ustaliśmy kto z kim jedzie, aby w ogóle zdążyć na start. Tego pamiętnego dnia w stolicy odbywał się Orlen Warsaw Marathon oraz bieg towarzyszący na 10 km – Bieg Oshee.
Pogoda była przyzwoita, nie można było narzekać, bo nie było to z pewnością Las Palmas, jak dzień wcześniej. Najpierw opowiemy, co i jak było z Królewskim dystansem. W maratonie klub reprezentowała trójca: Paweł Tymiński, Krzysiek Wycisłowski oraz nieoficjalnie i na farcie Sebastian Węgliński. Jak wiecie maraton krótki nie jest, i nie jest to zwyczajne pitu pitu. To ciągła walka przez 42 km z lekka nawiązką. Więc nasze dziewczyny Olko, Elwira i Aśka postanowiły wesprzeć chłopaków ciepłym słowem, w typie: leżeć tu nie przyjechałeś więc przyspiesz… Zajęły strategiczne miejsce na 40 kilometrze i na bieżąco śledziły ich poczynania. Dzielnymi kibicami okazali się być chłopcy zarówno Kajtek, jak i Pawełek, który pięknie poprowadził Tatusia w tempie 4:57 przez około 150 metrów. Nie martwcie się, Seba jakoś za nim nadążył. Ale łatwo nie było. Seba miał cel złamać 3:30 i elegancko mu to wyszło. Paweł Tymiński niestety nie zmieścił się w planowanym limicie, ale na uwagę zasługuje to, że jako jedyny reprezentant Dreptaka w tym dniu pokonał barierę 3 godzin. Był lekko rozczarowany ale jesteśmy z niego i tak dumni. Na uwagę zasługuje nasz Krzysztof, którego wynik może nie powalać ale powalić powinno to, że towarzyszył naszej spoza klubu Ewelinie Kasce-Łobodowskiej aż do mety. Prawdziwy dżentelmen Jak go tu nie kochać?!
Równie emocjonujący, co maraton był bieg na 10 km. Tu nasza strefa kibica ustawiła się przed metą, a w zasadzie po finiszu tego biegu przeniosła się na 40 km. W tłumie startujących w Oshee dziewczyny wypatrzyły wielu znajomych, których wsparły zdzierając swoje gardła. Między innymi na taki doping załapał się Panter. W biegu klub reprezentował Prezes Sławek Zduńczyk oraz „pojanuszował” w nim Paweł Czyżkowski, wielki wygrany z poprzedniego dnia. Paweł postanowił zwiedzić stolicę w tempie w granicy 5:25 na kilometr. To chyba jego pierwsza taka życiówka. Wśród naszych Panów bieg ukończyli Mikołaj Nalazek, Jacek Wierzbicki i Tomek Szeląg. Jedyna z pań Ewa Chróst pokazała klasę, pokonała na trasie niejednego kozaka. A zważcie na to, że jest świeżo po biegu na SGH i nogi wcale jeszcze nie odpoczęły.
Zdjęcia: fotomaraton.pl