Kojarzycie biegi z przeszkodami? Takie Spartanrace czy Runmaggedon? Takie najgorsze błotne przeszkody? No to trasa III duathlonu Ściganie w Iganiach Nowych k. Siedlec była taką lżejszą wersją. Można było taplać się w wodzie i błotku. Pojechał mocny skład: Sebastian Węgliński, z szanowną małżonką Aśką Węglińską, Agnieszka Nowosielska i Małgorzata Margaret Kretowicz. Margaret porównała trasę z Falenicą, ba, stwierdziła nawet, że trasa była gorsza. Aż ma się ciarki na plecach! Ale kto powiedział, że będzie łatwo, jakby było łatwo toby to robili wszyscy. Proste. Nasi zawodnicy mieli do pokonania 3 km biegu. 3 km brzmi jak dobry żart primaaprilisowy, gdzie tu się mieli zmęczyć? Ale ten bieg nie był taki lajtowy, odbywał w błocie i wodzie. Potem na dobicie 18 km rowerem po leśnych górkach, takich niczym w Falenicy (3 pętle po 6 km z przeniesieniem roweru przez strumyk) i na koniec kolejne 3 km w błocie i wodzie, ale tym razem już w totalnie rozjechanych warunkach. Trasa była ciężka. Piach, górki, dołki, rowy, rzeczki.
Po przybyciu na miejsce wszyscy zawodnicy udali się po odbiór pakietów startowych. Organizatorom należą się wielkie brawa za sprawne działanie biura zawodów (obyło się bez kolejek). Następnie zaczęło się wielkie przygotowywanie do startu (skręcanie rowerów, dokręcenie siodełek, mocowanie numerów na rowerach, koszulkach, no i na końcu zainstalowanie rowerów, kasków w strefie zmian. O 12.30 Dreptaki ustawili się na linii startu i ruszyli… Nasza koleżanka Joanna Węglińska na prośbę swojej ulubionej koleżanki Margaret została tym razem supportem. Wsiadła więc na rower. Lekarz zabronił jej jeszcze biegać. I dzielnie przejechała cala trasę poganiając ciągle Małgorzatę. Matko i córko, kto był w Falenicy i wie, jak wygląda ich wspólne motywowanie, musiałby założyć pieluchomajtki i wsadzić w uszy stopery… M.A.S.A.K.R.A Ps. Aśka nawet zaliczyła lekkie zderzenie z drzewem.
Sebastian Węgliński postanowił trzymać się czołówki, ruszył jak dzikus. Po biegu był 5 ale nadrobił na rowerze. Agnieszka i Małgorzata podczas biegu trzymały się razem. A później Aga wyrwała, bo jest Ironmanką i głupio jej było. Albo po prostu Margaret użyła swoich sprawdzonych czasoumilaczy… Ironka postanowiła przyspieszyć i wydarła rowerem w las. I tyle ją Margaret widziała…. Gdzieś na horyzoncie majaczyła jeszcze jej żarówiasta koszulka. Biedna Małgorzata cały czas ja goniła. I nic nie mówiła, co było bardzo niepokojące. Ale nie zdołała jej już dogonić. Widziała tylko jej pomarańczowa bijąca po oczach koszulkę… Za to na ostatniej pętli rowerem dogoniła jednego gościa. Ale to chyba był stojący kibic, lub grzybiarz jakiś. A serio trzymała się go do samego końca. I na ostatniej prostej na asfalcie go wyprzedziła! I tak do samej mety deptał jej po piętach. Ale z odsieczą przyszedł Seba i krzyczał brzydko: do odcięcia…. I w ogóle mieli silną ekipę dopingującą na czele z bandą dzieciaków i nowym członkiem MKB Dreptak Danielem. Oni tez krzyczeli do odcięcia i do porzygu…
Sebastian zajął 3. Miejsce w kategorii open i 3. w kategorii M30 czas 1:20:30
Agnieszka 3. Miejsce w kat. K30 1:58:41
Małgorzata 4. Miejsce w kat. K30 2:04:12
Pomimo ze pogoda dopisała naszym kolegom i koleżankom, to warunki były jednal bardzo kijowe. Chociaż, jakby na to nie patrzeć miały dziewczyny takie Day Spa. Za kąpiele błotne słono by zapłaciły, a tak to wróciły jeszcze z medalami. Wrócili do domu brudni (to nam nowość :-P), wymęczeni ale ze wszczykniętą dużą dawką endorfin.