Nie tylko seksapil jest bronią kobiecą. Jest też nim hart ducha i niezłomny charakter. Czas kiedy kobieta traktowana, jako ta słabsza o wątłej budowie odszedł w zapomnienie. Przedstawicielki płci pięknej wywalczyły to, że są traktowane w sporcie na równi z mężczynami. Oficjalnie od 1972 roku kobiety mogą biegać maratony, mimo specyficznej fizjologii, tak mamy tu na myśli cycki i wystające pupy, czy to się komuś podoba, czy nie. Baaa, kobiety robią nawet znacznie więcej!
Czytacie to na własną odpowiedzialność, bo będzie to typowy motywujący tekst rodem z kolorowych czasopism dla pań. Natchnieni Maratonem Fitness z przedstawicielkami mińskich klubów, muśnięci ręką Ewy Chodakowskiej, dowiedziawszy się, że członkini klubu MKB DREPTAK, nasza Dreptaczka – Agnieszka Nowosielska ukończyła Ironmana, wiedzieliśmy, że musimy popełnić ten tekst pełen motywacji dla innych. Z nieukrywaną satysfakcją przeprowadziliśmy wywiad, aby nie tylko innym dziewczonom dodać sił i dać chęci, ale to motywacja także dla panów. Bo nam Agnieszka dała kulę energii. To co, że trzydziesty piąty raz w tym roku zaczynasz na nowo zdrowo się odżywiać i intensywniej pracować nad swoim ciałem. Od uprawiania sportu nie urosną kobietą jajka, nie wypadnie (raczej) im macica; chłopaki nie zmienią orientacji przez obcisłe leginsy. A te buzujące endorfiny to nie tylko pic na wodę, serio, czasem je sobie „wszczykujmy”.
Agnieszka Nowosielska to młoda aktywna mama, kobieta pracująca. Z uśmiechem na twarzy realizuje swoją sportową pasję. Ukończyła najtrudniejszy dystans triathlonu, 3,8 km pływania, 180 km jazdy rowerem i 42 km biegu podczas, Castle Triathlon Malbork 2016. Patrząc na tę śliczną kruchą istotkę nie sposób się zdziwić, skąd ona czerpie siłę, skoro nie jeden facet poddał się temu dystansowi. Warunki pogodowe nie ułatwiały temu zadaniu, panował przerażający chłód, padał ulewny deszcz. Dokonała tego mimo wszystko! Agnieszka wykazała się niesamowitym charakterem. Ona taka śliczna, taka drobna jest pierwszą IronWoman w Mińsku Mazowieckim. Twardą, Silną, upartą i waleczną. A jak przeczytacie, co ta szalona Ironka ma do powiedzenia, Wam tez się zachce.
Jesteś zarobioną kobietą, pełnoetatową Mamą pracującą zawodowo. Jak udaje ci się łączyć obowiązki?
Tak jestem mamą. Mam dwoje cudownych dzieci Michała i Julię. Mam pracę w szkole. Jestem logopedą w jednej z Mińskich Podstawówek. Życie jakie ma każdy. Mam ten plus, że nie muszę dojeżdżać do pracy. Zamiast porannej jazdy pociągiem biegam. Jak się uda to w ciągu dnia dokładam coś jeszcze. Nie mam planu treningowego. Jak mam czas to wychodzę na trening lub robię coś w domu. Naprawdę nie trzeba wielkich przygotowań.
Skąd zrodził się pomysł wzięcia udziału w tym triathlonie?
Pomysł wzięcia udziału w tym triathlonie to zwyczajne podnoszenie poprzeczki. Po przebiegnięciu maratonu pomyślałam sobie „fajnie, ale przecież mogę więcej” i tak samo myślałam po kolejnym większym starcie. Jest chyba taka ciekawość, gdzie są te granice wytrzymałości. Poza tym potrzebuje mieć cel żeby mieć motywację do codziennych treningów. Muszę się trochę bać startu, żeby chciało mi się przygotowywać.
Czy miałaś jakieś obawy?
Bałam się wbiec ostatnia na metę. Zawsze się tego boję chociaż nie uważam, że to wstyd.
Co dawało Ci motywację?
Nakręcają mnie moje dzieciaki, które czekają na każdy medal. Szczególnie zależy mi, żeby Julka moja córka miała kiedyś poczucie, że kobiety są silne i mogą wszystko. Wszystkie medale z triathlonów są dla niej. I oczywiście jest ekipa najbliższych znajomych z którymi razem trenujemy na codzień i wiele startów zaliczamy razem. Teraz startowałam z Pawłem z MGRu, ale reszta dopingowała i pomagała. Naprawdę bez nich bym tego nie skończyła. Stali 14 godzin w deszczu czekając na nas z jedzeniem czy cieplejszą kurtką.
Które z zadań było największym wyzwaniem pływanie, rower czy bieganie?
Zawsze najbardziej się boję pływania bo wtedy działa wyobraźnia, że głęboko, że są ryby, że coś mnie wciągnie pod wodę, ale najmniej lubię rower. Zresztą, żeby jeździć dobrze to trzeba jeździć często a to jest czasochłonne. Nie mam tego czasu na codzień więc zawsze jest to mój najsłabszy punkt. A bieganie? Wiadomo. Ulubione na koniec dlatego jak został do zrobienia maraton to już wiedzialam, że będzie dobrze.
Co zyskałaś dzięki temu doświadczeniu?
Sama nie wiem. Czuję się silniejsza. Mam świadomość że wszystko siedzi w głowie. Nawet w codziennym życiu wszystko zależy od poukładania sobie w głowie. Za to cały czas zastanawia mnie czemu jest tak, że jak typowa kobieta płaczę gdy jestem zła lub zdenerwowana. Wzruszam się o byle co. Denerwuję się gdy coś mi nie wyjdzie w pracy czy się z kimś pokłócę a gdy przychodzi dzień startu moja głowa mnie zaskakuje i wytrzymuje wszystko.