Krzysztof Wycisłowski nie przestaje nas zadziwiać. Parę dni temu urzekł nas swoją relacją z biegu za zachodnią granicą, a już dziś piszemy o kolejnej biegowej imprezie w której wziął udział. Tym razem Krzysztof wystartował w 29 Warszawskim Triathlonie Zimowym rozgrywanym na Stegnach w dniu 27 stycznia.
Swoją relację zaczyna w ten sposób: 29. Warszawski Triathlon Zimowy ukończony! I dalej kontynuuje …. Podobnie jak rok temu, nie liczyłem na oblodzonym terenie na torze rowerowym na żadne rewelacyjne wyniki, ale jak zobaczyłem mój nr startowy – 54, mój rocznik – poczułem, że to dobry znak. Jak się okazało później, tak też było. Wskoczyłem na 3.miejsce w kategorii M-60! z czasem 1:10:44.
Bieg 4km-był ok, każdy km poniżej 5:00, aż byłem zaskoczony. Potem łyżwy-2km; na zakrętach przy przekładance dziwnie zarzucało mi łyżwami, musiałem jechać bez przekładania, bezpieczniej. Rower był najgorszy-10km; koła grzęzły w rozmiękłej łące albo ślizgały się i buksowały na lodzie i rozjechanym śniegu. Około stu zakrętów na w sumie 5-ciu pętlach, serpentynami jak w Bieszczadach, zmiana kierunku o 180 stopni -redukcja prędkości do zera, nic dziwnego, że czas był o około 7 minut gorszy niż przed rokiem. Nie dało się szybciej. Trasa trochę zmieniona, duża część na pochylonym terenie, na zboczu łąki, z błotem pośniegowym i pozostałościami lodu, bardzo trudny teren. Miejscami ślisko, miejscami grząsko…Jazda na rowerze po oblodzonej nawierzchni to był wyczyn! Na szczęście nie wywróciłem się na moim turystycznym rowerze i łysych oponach, ale kilka razy byłem bliski wywrotki, raz musiałem zeskoczyć z roweru, by nie upaść, ale jakimś cudem opanowałem rower. Na każdym zakręcie prędkość redukowałem prawie do zera i kołami mi zarzucało na wszystkie strony.
Po wyścigu rower i ja byliśmy zbryzgani błotem nie do poznania, ale byłem szczęśliwy z finału!